Hahaha dokładnie! To był jedyny raz kiedy podskoczyłam na seansie. A szkoda, pierwszą i drugą część uważałam za bardzo dobre.
Ja te część oceniam na równi z pierwszą, jakoś żadna z nich mnie nie porwała, ale przyjemnie się oglądało.
Smutne, że rozłożenie parasolki zostało oznaczone jako "spoiler" w temacie strasznych momentów...
Straszne było to, że oglądałem to wraz z Autopsja Jane Doe i w obu tych produkcjach usprawiedliwia się zło wcielone. To tak jakby w Egzorcyście księża przepraszali diabła i podali kilka argumentów czemu sprawiedliwym jest opętanie Reginy. Pewnie to wynika z ekstremalnie niskiego poziomu edukacji w USA.
Mnie przestraszył tir, kiedy chciała wyjść na ulice przyjrzeć się ptakowi... i na tym koniec :D
Najstraszniejszy moment dla mnie to moment, w którym spojrzałem na zegarek i zobaczyłem, że przede mną jeszcze jakieś 40 minut seansu.
Dokładnie, to był jeden z dwóch najstraszniejszych momentów tego filmu, a zaraz po nim uczucie zmarnowanego czasu i pieniędzy.
haha dokładnie tylko ta parasolka mnie wystraszyła xD a na horrorach jestem dość... hymm no strachliwa tak ten film mnie zwyczajnie rozczarował i sama Samara jakaś taka wgl nie straszna ; )
Szczekania psa to nawet nie pamiętam, może mi się przysnęło. A parasol to oczywiście najstraszniejszy moment filmu i jedyny uczciwy jumpscare.
Ale tak powinno zostać nawet, gdyby film był dobry. Ring nigdy nie stał tanimi jumpscare'ami. Esencją pierwszej części, dzięki której kilkanaście lat po premierze jest prawdziwą legendą, był klimat i budowanie na nim strachu przed rzeczami niewytłumaczalnymi. Problem polega na tym, że Rings z pierwowzoru pożyczył jedynie tytuł.
Ale jak już nie potrafią zrobić klimatu to mogliby dodać trochę wyskakiwajek, żeby w tym filmie działo się COKOLWIEK. A tak nie mamy ani jednego, ani drugiego :D
Nie da się ukryć, to był chyba pierwszy raz, kiedy łapałem się na drzemce w kinie. Znajome, z którymi byłem poddały się w połowie i wyszukiwały błędów, żeby nie uschnąć z nudów :D
No my w pewnym momencie zaczęliśmy się podśmiewać z co lepszych fragmentów, a poszedłem jeszcze z taką parą cykorów, że myślałem, że sobie postraszę chociaż albo coś, a tu klops :(
przed filmem przeczytałam Twój komentarz... i jak zobaczyłam na sali kinowej scenę z parasolką... parsknęłam śmiechem :D
Zdecydowanie, to samo w recenzji napisałem:
https://zdalaodpolityki.pl/2017/02/10/rings/
Nie jest dobrze, kiedy najstraszniejszą sceną horroru jest ta, w której bohater nagle otwiera parasolkę. A tak właśnie jest w Rings. Reżyser próbuje budować atmosferę zagrożenia, ale bez powodzenia. Podejmuje też sporo błędnych decyzji. Przykładowo historia Samary schodzi na drugi plan, ustępując miejsca wizjom Julii. To one są motorem napędowym filmu, upodabniając go do dziesiątków innych demonicznych horrorów. Ciekawy wątek profesora prowadzącego niebezpieczne badania zostaje gwałtownie urwany. Nie wiadomo też, czemu plik nie trafia na Facebooka czy YouTube, gdzie obejrzałoby go znacznie więcej widzów.
Poprzez kompletną i doszczętną komercjalizację zniszczyli cały dorobek serii, miałem wrażenie, że oglądam reklamę Coca-Coli i Apple przerywaną jakimś tam filmem. Scenariusz był przewidywalny aż do bólu i żałosny, nie było tutaj żadnej tajemnicy, tylko prowadzenie widza z punktu A do B w bardzo naiwny sposób. Cała maska tajemniczości pękła i rozłupała się na tysiące elementów, autor nie dał mi w ogóle pomyśleć, wszystko zostało podane na talerzu. To jest po prostu okrutne. Jechanie na franczyzie, która miała swoich biorców kilka lat temu, mogę porównać do nieudanego przeszczepu serca, chęci dobre tylko doktor słaby i to chyba najlepsze podsumowanie.
Bo to jest film oryginalny JAPOŃSKI ! A nie jakieś badziewie amerykańskie, co se próbowali zgapić i nawet od pierwszej amerykańskiej części to sama kicha i żenada! Ale se obejrze dziś ten "Rings" by sie może przynajmniej pośmiać...
myliłem sie film jest znakomity, to nie horror ale piękne wyjaśnienie, w jednym filmie nie wiążącym do poprzednich cześci ani japońskich czy amerykanskich..
Dokładnie :) Cieszę się jak dziecko, że jednak nie miałam ochoty na horror w kinie. W innym przypadku wpadłabym w depresję, że prawie 30 złotych poszło w piach, to wolałabym za to zjeść mega pizzę. Rzadko nie kończę filmu, jednak Rings wyłączyłam po 70 minucie i nie mam wyrzutów sumienia. Szkoda, wielka szkoda, bo amerykańską wersję, pierwszą część szczególnie bardzo lubię.
Poza parasolką tylko na samym końcu z Samarą na suficie był straszny reszta szkoda gadać
Najstraszniejszy moment filmu.... jak na końcu znalazł wiadomość od Gabriela i rozłożył zdjęcie i akurat prąd wywaliło w okolicy... Szkoda, że tak późno :D :P
Rozkładanie parasolki spowodowało, że przez kilka nocy z rzędu nie dało się usnąć.................ze strachu oczywiście.